Na początek kilka słów
wyjaśnienia, bardziej dla siebie niż dla Was, ale chcę się tym podzielić.
Niesamowicie mnie wkurza moje milczenie na blogu. Czytam sporo, głównie książki
dobre, interesujące, którymi warto się dzielić i zachęcać do sięgnięcia po nie.
Dlaczego więc zamiast po prostu coś o nich napisać, w myślach układam mądre
zdania, miotam się ze sobą i nic z tego nie wychodzi? Wydaje mi się, że po
prostu za bardzo chciałam. Żeby moje wpisy były ciekawe, nie były banalne, za
krótkie, za długie, żeby były w nich ciekawe analizy, interpretacje. Założenia
dobre, ale zamiast mnie motywować, tylko mnie blokowały. Mam ileś tam
pozaczynanych wpisów i nic ukończonego. Zamiast się po prostu radośnie dzielić
lekturami, spinam się, analizuję. Po co? Przecież blog miał być dla mnie
miejscem dobrym, sprawiającym przyjemność, do dzielenia się jedną z moich
największych pasji, jaką jest czytanie. Dlatego plan jest taki – będę pisać i
będę publikować, mam nadzieję, jak najczęściej, bez spinki. Nie będę się
zastanawiać, czy za krótko, czy ciekawie, czy oklepane frazesy. Nie z braku
szacunku dla moich czytelników i siebie, ale dla poczucia, że robię coś, co
daje mi radość i przyjemność. Bo o to chyba chodzi. Niech wyjdzie dobrze.
Zacznę więc od
krótkiego wpisu na temat książki, którą często widywałam na Instagramie, a
jednak stosunkowo mało o niej mogłam przeczytać, a szkoda, bo to kawał dobrej
literatury jest. I niestety częściowo dotyka tematu, który znów nabiera
aktualności. A chodzi mi o książkę Tylko
Lola Jarosława Kamińskiego (Warszawa: Wydawnictwo W.A.B., 2017).
Dwie opowieści, dwie
perspektywy – Lidki, pacjentki szpitala psychiatrycznego, i Niny – emigrantki,
żyjącej w nowym lepszym świecie, w Stanach Zjednoczonych. Każda ma do
opowiedzenia swoją własną historię. Łączą się one na chwilę w jedną w drugiej
połowie lat sześćdziesiątych XX wieku – w czasie, gdy na silne przybierają
nastroje antysemickie i kraj szykuje się do wielkiej czystki. Kobiety połączy i
rozdzieli wspólna praca w telewizji przy propagandowym programie dla młodzieży,
a także tytułowa Lola. Tajemnicza postać, która w powieści istnieje tylko we
wspomnieniach. Młoda dziewczyna z dobrej żydowskiej rodziny, przebojowa
anarchistka pragnąca lepszego świata, równości, wolności braterstwa, bez kościołów,
fabrykantów i ziemiaństwa. Kochanka Lidii, ciotka Niny, zniszczona przez
Historię, a przez to wciąż będąca motorem, popychająca Lidię do działania,
wciąż obecna w jej życiu. Bo gdyby nie Lola, wszystko pewnie potoczyłoby się
inaczej.
Wydaje się, że w tej
książce najważniejsza jest Historia i że to jest opowieść o niej właśnie. Wojna
domowa w Hiszpanii, Marzec’ 68 – determinują losy bohaterów. Absurd tamtych
wydarzeń, zwłaszcza antysemickiej nagonki, ukazany jest w całym swoim
szaleństwie. Tak nie wiele potrzeba, by zniszczyć człowieka. Pisało o tym
wielu, pisać trzeba nadal, bo zdaje się, że wciąż o tym zapominamy i popełniamy
te same błędy. Cały czas trzeba sobie o tym przypominać.
Ale siłą napędową w
powieści nie jest sama Historia. Najważniejsza okazuje się miłość i namiętność.
To ona popycha Lidię do szalonych czynów, determinuje jej działania i we
wczesnej młodości, gdy ucieka z Lolą do Hiszpanii na pomoc rewolucji, ale też
wiele lat później, gdy musi podjąć najtrudniejszą decyzję, dotyczącą bliskich
jej osób. Miłość szalona, niszczycielska, ale przecież liczy się Lola, tylko
Lola.
Jarosław Kamiński oddał
głos swoim dwóch bohaterkom, każdej na innych zasadach i to pomieszanie formy i
stylów sprawdza się w powieści wyśmienicie. Autor bawi się językiem, sprawnie
go wykorzystuje, co sprawia, że obie opowieści zyskują na swoich
indywidualnościach. Jedynym minusem powieści jest epilog. Szkoda, że autor z
niego nie zrezygnował, bo nieco psuje końcowy efekt. Ale czy z epilogiem, czy
bez, Tylko Lola to świetna książka,
którą koniecznie trzeba przeczytać.
Czytam pierwszy akapit i myślę: "To o mnie!" :) A "Tylko Lola", to właśnie jedną z książek, o których chciałem napisać, ale uznałem, że inni zrobią to lepiej :P
OdpowiedzUsuńJak to miło, że współodczuwasz :) Jestem ciekawa Twojego zdania o "Tylko Loli". A plan był taki, żeby o tej książce właśnie nie pisać ;)
UsuńTo naprawdę dobra pozycja, ukazująca pewne mechanizmy, które doprowadziły do Marca. Trochę drażniły mnie na początku te "strumienie" w wykonaniu Lidii (w ogóle, jestem mało odporny na zabawy formą), ale z czasem się wdrożyłem i biorąc pod uwagę sytuację narratorki zrozumiałem zamysł.
UsuńW pierwszej chwili, jak zobaczyłam pierwszy tekst Lidii, poważnie zastanawiałam się, czy go w ogóle czytać ;) Ale szybko się wczułam w jej język i poszło.
UsuńNo właśnie. Mnie też nauczenie się "łowienia" rzeczy istotnych w tym wartkim strumieniu słów nie zajęło zbyt wiele czasu :)
Usuń